poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 13 - Niebieska Dolina

Minęło parę dni od mojej wizji. Grit oznajmiła, że zaatakowali ją lwy z Cieni, nikt nie wiedział co naprawdę się wydarzyło. Nie miałam pojęcia czemu mnie broni. W mojej głowie krążyły najgorsze myśli. Leżałam w kącie Głębokiej bez jakiegokolwiek znaku życia. Z obmyśleń wyrwała mnie Daisy, krzycząc moje imię.
Zerwałam się na równe nogi, a przyjaciółka podbiegła.
- Viruś, wiesz co to za dzień? - szczęście wypływało z niej strumieniami.
Zrobiłam tęgą minę i obróciłam głowę.
- Dzisiaj mijają dwa lata odkąd Cię poznałam! - Pisnęła uradowana.
Od razu załapałam o co chodzi. Razem wyszłyśmy z jaskini. Od dłuższego nie byłam w dobrej formie. W nocy nawiedzały mnie koszmary, czasem nie mogłam odróżnić prawdziwego życia od snu. Daisy stanęła przede mną i szczegółowo przyjrzała się mojej twarzy.
- I co? - Zapytałam
- Wyglądasz paskudnie.
Daisy jak zwykle walnęła prosto z mostu. Nie przeszkadzało mi to, raczej byłam wdzięczna za tą szczerość. Należała do nielicznych, którym mogłam zaufać. Właściwie to tylko jej... no może jeszcze Cranny'emu. Chociaż nie, Cranny był zbyt dziecinny.
- Czyli bardzo źle? - zachichotałam.
- Przyznaj się, ile nocy przespałaś?
Zamrugałam, przed nią nic się nie ukryje.
- Nie wiem, może jedną... albo żadną... od czasu gdy miałam wizje... wszystko jest inne...
- Nie martw się! Na dzisiejszy dzień mam tyle zaplanowane, że padniesz z nóg.

***

Daisy mówiła prawdę przy czwartym punkcie jej głęboko rozłożonego planu miałam dość. Na początku listy; polowałyśmy, płoszyłyśmy surykatki i odwiedziłyśmy polne kwiatów, w której tarzałyśmy się do końca "polany kwiatów" (obecnie wszystko jest wygniecione). Teraz przyszła kolej na zjazd z wodospadu. Bardzo mi się podobały zajęcia, ale oczy zaczęły mi się same zamykać.
Pierwsza zjeżdżała Daisy, teraz czekała na mnie w jeziorze. Już miałam skoczyć do wody, gdy nagle mnie zamroczyło. Wpadłam do wody. Nie widziałam gdzie jest dno, a gdzie niebo.

***

Znowu widziałam polanę kwiatów. Tyle, że nie została zgnieciona. Pachniało tu cudownie. Zatopiłam się w ich zapachu.
Po czasie przypomniało mi się o Daisy.
- Daisy! - Krzyknęłam.
Na zawołanie wszystkie kwiaty uschły. Poczułam, że nogi mi się zatapiają. Stałam w ruchomych piskach, byłam na pustyni. No właśnie, pustynia. Mój dom.
Wspomnienia zaczęły wracać. Nazwa mojego rodzimego domu. Piaszczysta Dolina. Moja siostra - Lucka. Moji rodzice - Altura i Ray. Tęskniłam.
Zawyłam. Znużyłam się po szyje i uszy.
To już jest koniec.

***

Obudziłam się. Wszędzie było niebiesko.
- Heaven, jesteś tu?
Prawdziwa Heaven
Głos się rozszedł, odbijał się od nicości. Wypełniał moje uszy. Skuliłam się. Dźwięk narastał, powtarzał się nie miłosiernie. Znów byłam Heaven, coś czułam, że szybko się z tej skóry nie wydostanę.
- Dość! - warknęłam
Natychmiast umilkł, zapanowała o wiele gorsza cisza.
- Wiedziałam, że cię zobaczę - mruknął damski głos.
Odwróciłam się. Przede mną stała ruda lwica. Rozpoznałam ją, głos i wygląd. Vicktory, bogini zwycięstw. Tym razem jednak zauważyłam w niej coś więcej. Znałam ją jakby od dawna.
- Lucka?
Lwica kiwnęła głową. Zrobiłam parę kroków jakbym chciała ją uściskać. Zawahałam się. Stałam i obserwowałam "siostrę".
- Byłam nią.
Zamrugałam, w mojej głowię kłębiło się za wiele myśli.
- Czyli jesteś jak ja?
- Nie, ja byłam wszystkiego świadoma. Mnie nie uwięziono w ziemskim ciele. Z własnej woli postanowiłam cię pilnować.
- Gdzie MOI rodzice? - ostro zmieniłam temat, pieczętując drugie słowo.
- Nie ma ich.
Wbiłam oczy w podłogę, której nie było. Unosiłam się... wszystko było błękitne. Łzy zaczęły lecieć gdzieś daleko w dół. Opadały aż straciłam je z oczu.
- Nie martw się, oni nigdy nie istnieli... to było jakby optyczne złudzenie...
Spojrzałam na nią gwałtownie. Siostra, a raczej bogini odruchowo się cofnęła.
- Opowiedz mi wszystko od początku

***

Za życia Heaven, za mojego życia byłam oznaką buntu, rebelii. Chciałam chronić tylko plemię Łowców. Nie pomagałam innym. Więc ze względu na mnie przydzielono do każdego plemienia, patrona. Miał to być rozsądny wybór. Taki, który powinien zjednoczyć plemiona, by sobie nawzajem pomagali. Okazało się przeciwnie, lwy kradły i groziły sobie nawzajem. Rerum, bóg wszechświata zarządził zebranie na którym ogłosił nowy plan. Bowiem znalazł ciało, które wytrzyma obecność boga. Według przepowiedni, która głosiła:

Ona na czele stanie,która życie toczyć będzie marnie.Bez radości, szczęścia z życia,patrzyć będzie znad ukrycia.Ona przyszłość da dla plemion,zalśni  jak ten lampion,który w jej królestwielśni na czele nieba maszcie.

Heaven będzie musiała zostać w ziemskim ciele.
Po paru dniach podłączono Heaven i młodą lwicę. Zaczęła się transmisja. Obie niedługo staną się jednym.
Przyjaciółka Heaven, Victory zaplanowała jej odrobinę pomóc. Przez pierwsze sześć miesięcy życia i zapoznania się Heaven z ziemskim ciele, stworzyła symulacje; sztuczną Piaszczystą Dolinę, sztucznych rodziców i prawdziwą siostrę, czyli Victory. Jednak do owej symulacji włamał się ktoś jeszcze, tajemnicza lwica z rodu Olbrzymów, po której ślad zaginął.

Gdy Heaven w ziemskim ciele dojrzeje, stanie się dla niej wszystko jasne. Wspomnienia i boskie moce zacznie odzyskiwać po kolei. Podczas zbliżającej się wojny, będzie musiała stworzyć lepszy świat. Świat dla uczciwych istot, które będą mogły żyć w bliskości z bogami.

----

Witajcie kochani!
Jestem po ośmiomiesięcznej przerwie, postanowiłam wrócić. Tylko nie wiem jak na długo. Prowadzenie tego bloga sprawiało mi wiele radości, to ten świat, który jest moim dzieciństwem, ale i jednym z marzeń.
Specjalnie na święta dodaję nowy post. Pogubiłam się trochę w moim opowiadaniu, nie mówiąc już o was XD lecz dla odważnych świat należy!

Pozdrawiam Was!