poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 13 - Niebieska Dolina

Minęło parę dni od mojej wizji. Grit oznajmiła, że zaatakowali ją lwy z Cieni, nikt nie wiedział co naprawdę się wydarzyło. Nie miałam pojęcia czemu mnie broni. W mojej głowie krążyły najgorsze myśli. Leżałam w kącie Głębokiej bez jakiegokolwiek znaku życia. Z obmyśleń wyrwała mnie Daisy, krzycząc moje imię.
Zerwałam się na równe nogi, a przyjaciółka podbiegła.
- Viruś, wiesz co to za dzień? - szczęście wypływało z niej strumieniami.
Zrobiłam tęgą minę i obróciłam głowę.
- Dzisiaj mijają dwa lata odkąd Cię poznałam! - Pisnęła uradowana.
Od razu załapałam o co chodzi. Razem wyszłyśmy z jaskini. Od dłuższego nie byłam w dobrej formie. W nocy nawiedzały mnie koszmary, czasem nie mogłam odróżnić prawdziwego życia od snu. Daisy stanęła przede mną i szczegółowo przyjrzała się mojej twarzy.
- I co? - Zapytałam
- Wyglądasz paskudnie.
Daisy jak zwykle walnęła prosto z mostu. Nie przeszkadzało mi to, raczej byłam wdzięczna za tą szczerość. Należała do nielicznych, którym mogłam zaufać. Właściwie to tylko jej... no może jeszcze Cranny'emu. Chociaż nie, Cranny był zbyt dziecinny.
- Czyli bardzo źle? - zachichotałam.
- Przyznaj się, ile nocy przespałaś?
Zamrugałam, przed nią nic się nie ukryje.
- Nie wiem, może jedną... albo żadną... od czasu gdy miałam wizje... wszystko jest inne...
- Nie martw się! Na dzisiejszy dzień mam tyle zaplanowane, że padniesz z nóg.

***

Daisy mówiła prawdę przy czwartym punkcie jej głęboko rozłożonego planu miałam dość. Na początku listy; polowałyśmy, płoszyłyśmy surykatki i odwiedziłyśmy polne kwiatów, w której tarzałyśmy się do końca "polany kwiatów" (obecnie wszystko jest wygniecione). Teraz przyszła kolej na zjazd z wodospadu. Bardzo mi się podobały zajęcia, ale oczy zaczęły mi się same zamykać.
Pierwsza zjeżdżała Daisy, teraz czekała na mnie w jeziorze. Już miałam skoczyć do wody, gdy nagle mnie zamroczyło. Wpadłam do wody. Nie widziałam gdzie jest dno, a gdzie niebo.

***

Znowu widziałam polanę kwiatów. Tyle, że nie została zgnieciona. Pachniało tu cudownie. Zatopiłam się w ich zapachu.
Po czasie przypomniało mi się o Daisy.
- Daisy! - Krzyknęłam.
Na zawołanie wszystkie kwiaty uschły. Poczułam, że nogi mi się zatapiają. Stałam w ruchomych piskach, byłam na pustyni. No właśnie, pustynia. Mój dom.
Wspomnienia zaczęły wracać. Nazwa mojego rodzimego domu. Piaszczysta Dolina. Moja siostra - Lucka. Moji rodzice - Altura i Ray. Tęskniłam.
Zawyłam. Znużyłam się po szyje i uszy.
To już jest koniec.

***

Obudziłam się. Wszędzie było niebiesko.
- Heaven, jesteś tu?
Prawdziwa Heaven
Głos się rozszedł, odbijał się od nicości. Wypełniał moje uszy. Skuliłam się. Dźwięk narastał, powtarzał się nie miłosiernie. Znów byłam Heaven, coś czułam, że szybko się z tej skóry nie wydostanę.
- Dość! - warknęłam
Natychmiast umilkł, zapanowała o wiele gorsza cisza.
- Wiedziałam, że cię zobaczę - mruknął damski głos.
Odwróciłam się. Przede mną stała ruda lwica. Rozpoznałam ją, głos i wygląd. Vicktory, bogini zwycięstw. Tym razem jednak zauważyłam w niej coś więcej. Znałam ją jakby od dawna.
- Lucka?
Lwica kiwnęła głową. Zrobiłam parę kroków jakbym chciała ją uściskać. Zawahałam się. Stałam i obserwowałam "siostrę".
- Byłam nią.
Zamrugałam, w mojej głowię kłębiło się za wiele myśli.
- Czyli jesteś jak ja?
- Nie, ja byłam wszystkiego świadoma. Mnie nie uwięziono w ziemskim ciele. Z własnej woli postanowiłam cię pilnować.
- Gdzie MOI rodzice? - ostro zmieniłam temat, pieczętując drugie słowo.
- Nie ma ich.
Wbiłam oczy w podłogę, której nie było. Unosiłam się... wszystko było błękitne. Łzy zaczęły lecieć gdzieś daleko w dół. Opadały aż straciłam je z oczu.
- Nie martw się, oni nigdy nie istnieli... to było jakby optyczne złudzenie...
Spojrzałam na nią gwałtownie. Siostra, a raczej bogini odruchowo się cofnęła.
- Opowiedz mi wszystko od początku

***

Za życia Heaven, za mojego życia byłam oznaką buntu, rebelii. Chciałam chronić tylko plemię Łowców. Nie pomagałam innym. Więc ze względu na mnie przydzielono do każdego plemienia, patrona. Miał to być rozsądny wybór. Taki, który powinien zjednoczyć plemiona, by sobie nawzajem pomagali. Okazało się przeciwnie, lwy kradły i groziły sobie nawzajem. Rerum, bóg wszechświata zarządził zebranie na którym ogłosił nowy plan. Bowiem znalazł ciało, które wytrzyma obecność boga. Według przepowiedni, która głosiła:

Ona na czele stanie,która życie toczyć będzie marnie.Bez radości, szczęścia z życia,patrzyć będzie znad ukrycia.Ona przyszłość da dla plemion,zalśni  jak ten lampion,który w jej królestwielśni na czele nieba maszcie.

Heaven będzie musiała zostać w ziemskim ciele.
Po paru dniach podłączono Heaven i młodą lwicę. Zaczęła się transmisja. Obie niedługo staną się jednym.
Przyjaciółka Heaven, Victory zaplanowała jej odrobinę pomóc. Przez pierwsze sześć miesięcy życia i zapoznania się Heaven z ziemskim ciele, stworzyła symulacje; sztuczną Piaszczystą Dolinę, sztucznych rodziców i prawdziwą siostrę, czyli Victory. Jednak do owej symulacji włamał się ktoś jeszcze, tajemnicza lwica z rodu Olbrzymów, po której ślad zaginął.

Gdy Heaven w ziemskim ciele dojrzeje, stanie się dla niej wszystko jasne. Wspomnienia i boskie moce zacznie odzyskiwać po kolei. Podczas zbliżającej się wojny, będzie musiała stworzyć lepszy świat. Świat dla uczciwych istot, które będą mogły żyć w bliskości z bogami.

----

Witajcie kochani!
Jestem po ośmiomiesięcznej przerwie, postanowiłam wrócić. Tylko nie wiem jak na długo. Prowadzenie tego bloga sprawiało mi wiele radości, to ten świat, który jest moim dzieciństwem, ale i jednym z marzeń.
Specjalnie na święta dodaję nowy post. Pogubiłam się trochę w moim opowiadaniu, nie mówiąc już o was XD lecz dla odważnych świat należy!

Pozdrawiam Was!

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 12 - Podświadomość zalewa spomnieniami

Już nie chciało mi się spać. Skoro Grit i tamta tajemnicza lwica coś knuły, musiałam to sprawdzić. Zeskoczyłam z drzewa. Skupiłam się na odgłosach lasów. Cisza. Bardzo dziwne, zwykle słyszałam szum liści lub chociaż śpiew ptaków. Zgarbiłam się. Wyczułam Grit i nieznajomą. Coś mi podpowiadało by iść za ciemnoczerwoną samicą. Rozejrzałam się i poszłam.
Podczas wędrówki zatrzymałam się tylko by napić się ze strumienia. Woda była paskudna. Dłużej tam nie zawitałam i odeszłam.
Po kilku godzinach zaczęło zachodzić słońce. Ciszę przerywało burczenie w brzuchu. Skuliłam się pod krzakiem. Głód uniemożliwiał dalsze poszukiwania. Do tego chłodny powiew mierzwiący futro.
Zaraz, jaki powiew? Wstrzymałam oddech. Byłam na terenie, gdzie było za dużo drzew bym mogła poczuć wiatr.
Ciepła ciecz skapnęła mi na nos. Powoli spojrzałam w górę. Nade mną, na gałęzi drzewa stał ten sam potwór, który gonił mnie i Loss. Otworzył paszczę ujawniając miliony zębów-igieł. Krzyknęłam, a ten skoczył na mnie. W ostatniej sekundzie odbił się o niewidzialną ścianę, która dzieliła mnie od potwora. "Pole siłowe" zabłysło i ponownie znikło.
Korzystając z okazji pognałam w ogromne krzewy rosnące nieopodal. Biegłam ignorując głód. Dotarłam na otwarty teren. Za późno zahamowałam i sturlałam się ze skarpy. Nie mogłam się podnieść. Ból przycisnął mnie do ziemi.

***

Stałam na szczycie góry. Spoglądałam w dół na bezkresne morze. W dole panowała mżawka, fale uderzały o skały. Cofnęłam się.
Gdzie ja byłam? Górską ścieżką zeszłam kilka metrów w dół. Natrafiłam na małą jaskinię, weszłam do środka. Tam zobaczyłam drobną lwiczkę leżącą z zamkniętymi oczami. Na pierwszy rzut oka wyglądała na martwą, jednak jej klatka piersiowa unosiła się i opadała. Obok niej siedziało pięć lwów, w tym Legend - patron cieni i bożek niespodzianek. Miałam wrażenie, że wszystkich znam. Nie zobaczyli jak weszłam. Dalej prowadzili swoją rozmowę.
- Ona umiera - rzekł Past, bóg przeszłości.
Przez pomieszczenie przeszedł pomruk racji.
- Past! Ty powinieneś coś temu zaradzić! - Krzyknęła Victory, bogini zwycięstwa. - Może jeszcze jest czas bym zamieniła się miejscami z...
Usiadłam obok wyjścia, przysłuchując się dziwnej wymianie dialogów.
- NIE! - warknął, potem dodał bardziej opanowanym głosem - Nie mogę, to wina Rerum, on chce aby umarła - odpowiedział.
- Jak bóg wszechświata może coś takiego robić?! - zapytał Fear, bóg lęku.
Grzmot uderzył tuż przed wejściem.
- Normalnie, mu wszystko wolno - stwierdził Legend.
- Ty zdrajco się nie wypowiadaj! - Victory rzuciła się na niego.
Jednak Strife - bóg wojny - przytrzymał ją i odszedł z nią w kąt tłumacząc:
- Nie możesz tak reagować, wiadomo, że Heaven to twoja najlepsza przyjaciółka i musi wejść w To ciało, bo tylko To może wytrzymać bożą obecność...
- Ale jakoś nie wytrzymuje! - Rozpłakała się bogini. Strife wyszedł z nią na zewnątrz.
W tej chwili przyjrzałam się lwiczce, wyglądała dokładnie jak ja za wczesnej młodości. Czy to możliwe bym to Ja, Vira leżała na ziemi?
- Heaven, jak ty się czujesz? - Zwrócił się do mnie Past.
Drgnęłam i spojrzałam na moje łapy. Białe łapy. Znów byłam Heaven. Przełknęłam ślinę.
- Nie rozumiem was. - Szepnęłam.
Lwy wymieniły spojrzenia. Zaczęły znikać, jedno po drugim, zamieniając się w chmury pyłu. Ostatnim w jaskini został Fear. Podszedł do mnie, a dreszcze przeszyły mi ciało. Dotknął delikatnie łapą mojego lewego policzka.
- Będziemy z tobą.
I również zniknął. Potem upadłam na ziemię czując okropny ból głowy. Wszystko wokoło mnie się kręciło.

***

Obudziłam się pod krzakiem. Obok mnie stał Cranny.
- Jak się czujesz? - Zapytał.
Wstałam, jednak od razu przysiadłam na ziemi. Głód był ogromny.
- Skąd się tu wziąłeś? - Zacharczałam zachrypniętym głosem.
- Szukałem cię. Choć, zabiorę cię do domu. To nie daleko.
Spojrzałam w te kasztanowe oczy. Na drżących łapach stanęłam. Stawiłam parę niepewnych kroków, widząc to, Cranny podszedł do mnie i pomógł dojść do Labiryntu Rzek. Tam podziękowałam mu i zaczęłam uśmierzać swój głód jedzeniem, które podawał mi Cranny.

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 11 - Opóźnienie

Długo ganiałam w lesie za Grit. W końcu dałam sobie spokój. Musiała kiedyś wrócić. Tak czy inaczej zawróciłam do Głębokiej. Gdy dotarłam na miejsce, w nozdrza wleciał mi zapach krwi. Wszędzie tłoczyły się lwy, pierwszy raz wymieszane; Łowcy, Podziemni i Łzy obok siebie. Ryknęłam głośno, a oni tarasowali dla mnie przejście. W środku tego zamieszania zobaczyłam ciało. Martwe.
Spoglądałam na Lavende. Jej śnieżnobiałe futro lekko powiewało. Oczy miała zamknięte. Kark był nie w tym miejscu, dosłownie. Zaschnięta krew przykryła wszystko. Wystawały kości. Cofnęłam się gdy wyczułam stęchliznę. Kręciło mi się w głowie i zbierało na mdłości. Wycofałam się ostrożnie i wybiegłam na świeże powietrze.
Przez głowę toczyła mi się jedna myśl: "Kto to zrobił?".
Najpierw poczułam smutek. Głęboko oddychałam. Podbiegł do mnie Cranny, starał się mnie pocieszyć. Nie rozumiałam tego co mówił, jednak przemawiał kojąco. Usiadłam zalewając się łzami. W tej chwili nie wytrzymałam i rzuciłam się mu na szyję. Ten mnie objął, nie protestował. Jęczałam coś nieznacznie, a on mnie uciszał.
- Już dobrze - tylko te słowa do mnie dotarły.
Spojrzałam w jego kasztanowe oczy.
Potem poczułam gniew. Odepchnęłam się od niego. Mimo, że ciągle miałam szklane od płaczu oczy, ryknęłam jeżąc futro:
- Nic nie jest dobrze!
Uciekłam w głąb lasu.

***

Zatrzymałam się, gniew powoli ustawał. Zdyszana usiadłam. Gdzie ja byłam? Rozejrzałam się. Widziałam nieznane drzewa, tylko je. Musiałam się daleko oddalić od Labirynt Rzek, bo nie było wód. Chłodny powiew wiatru głaskał mnie po ciele. Słońce zachodziło, a przecież nie tak dawno był ranek. Byłam w kropce.
Musiałam zacząć szukać schronienia. Weszłam na największe drzewo. Usadowiłam się na grubym konarze. Nie raz spałam w taki sposób, tyle, że tu czułam niepokój. Nawet gwiazdy, które się niebawem pojawiły na niebie, wyglądały inaczej.
Położyłam głowę i zamknęłam oczy. Mimo to nie mogłam zasnąć. Szum liści kołysał do snu. Ale ja ciągle myślałam to o Lavendzie, to o Grit. Z niewiadomych powodów chciałam zabić Grit, znaczy się tamtej nocy. Może lunatykowałam, gdy czułam coś w tamtym śnie reagowałam w rzeczywistości? Tak długo nad tym rozmyślałam, w końcu zasnęłam.
Spałam około czterech godzin, zbudził mnie głos. Nie ten co w śnie, ale realny. Rozejrzałam się nie pewnie, gdy już stwierdziłam, że jestem bezpieczna, ponownie zamknęłam oczy. Głos znów zaczął do mnie docierać, tym razem spojrzałam w dół. Wytężyłam wzrok. Nic. Jednak ciągle słyszałam rozmowę, dwóch osób, a nie jednej. Zamknęłam oczy. Magicznym wzrokiem rozróżniłam kształty.
W dole stała Grit, nie mogłam się mylić. Obok stała ciemnoczerwona lwica, nie rozpoznałam jej.
- Nie jesteśmy gotowi, musisz to zrobić! - zacharczała nieznajoma.
Grit zlizywała rany.
- Dobra, wymyślę coś i opóźnię Łzy. Ona jest nieprzewidywalna.
I się rozeszły. "Ona" łatwo było zrozumieć, chodziło o mnie. Skoro chciałam zabić Grit, to i może Lavende... Nie chciałam dopuścić tej myśli do siebie. Po prostu nie mogłam.

środa, 19 marca 2014

Rozdział 10 - Zdrajca

Obudziła mnie Daisy, która wparowała do jaskini z wrzaskiem:
- Zbieraj się szybko! Zaraz będzie po nas! - Pociągnęła moje ucho.
Gwałtownie wstałam i zapytałam się o co chodzi. Przyjaciółka mi nie odpowiedziała. Tylko pognała do wyjścia. Zrobiłam to samo.
Wszystko płonęło. Nie było rzek, zostały jedynie wyżłobione koryta. Drzewa opadały jeden po drugim. Nie wiedziałam co zrobić.
W ostatniej chwili zobaczyłam Lea, małą lwiczkę, na którą zaraz spadnie drzewo. Złapałam ją od tyłu i odskoczyłam. Niestety byłam za ciężka, nie zdążyłam. Wypuściłam jeszcze w locie Lea. Pień mnie przygniótł. Ta rozejrzała się nieporadnie.
- Uciekaj! - Krzyknęłam.
Posłuchała. Wszyscy odeszli, tylko ja leżałam bezradnie. Miałam rozgniecione tylne łapy. Nie sposób uciec. Rozpaczliwie ryczałam, nie wzywałam pomocy. Ból był okropny. Chciałam jak najszybciej się stąd wydostać. Próbowałam wysunąć się, ale drzewo przygniatało mi kark. Ogień wypalał mi skórę. Nie mogłam nic zrobić.

***

Wszędzie biało.
Wiedziałam, że jest biało. To jedyne wpadało mi do głowy.
I głos.
Nie zgrabnie podniosłam się z miękkiego podłoża. Jest wilgotno, zauważyłam z niechęcią. Kręciłam się w kółko i rozglądałam na wszystkie strony. Biało.
Tu jestem.
Głos wypełnił całą przestrzeń, dotarł do każdego miejsca. Nie, zaraz. On był w mojej głowie. Zastygłam w miejscu.
- Kim jesteś? - Szepnęłam.
Wszystkim.
- Gdzie jesteś?
Tu.
Rozejrzałam się, temperatura spadła. Okropny chłód przeszedł moje ciało. Przełknęłam ślinę. Postanowiłam zastanowić się czy umarłam. Wszędzie biało. Bez wątpienia. Do tego ten głos.
- Umarłam?
- Tak. - Rozległ się głos nieco wyższy.
Teraz nie mógł być w mojej głowie. Gwałtownie odwróciłam się.
Spojrzałam na lwicę. Miała biało błękitne futro i przenikliwe, różowe oczy. Loss.
- Ale i żyjesz - dodała.
- Nie rozumiem - szepnęłam.
Zauważyłam, że byłam od niej niższa. Westchnęłam, to był ten minus. Byłam niska. Może i dzięki temu poruszałam się o wiele szybciej i zwinniej, to nadal nie pocieszał mnie ten fakt. Za niska.
- Jesteś Heaven. Powróciłaś, nie można stwierdzić czy żyjesz czy jesteś duchem. - Pomachała mi przed twarzą, jakby odganiała muchy.
- A teraz?
Cofnęła łapę.
- Jak ty uważasz?
Nie odpowiedziałam. Chciałabym, żeby to był sen, spojrzałam w dół i skuliłam się. Za chłodno.
Uważaj.
- Na co? - zapytałam. Za późno zdałam sobie sprawę, że to głos.
- Co? - zmarszczyła czoło Loss.
- Słyszysz ten głos?
- Nie. - Wyprostowała się.
Ona kłamie.
- Jak się tu znalazłaś? - Spojrzałam na patronkę Łez.
- Powinnaś to wiedzieć.
Super, wszystko powinnam wiedzieć - pomyślałam.
- Nie wiem.
- W takim razie ja też nie wiem. - Odwróciła się.
Uważaj na nią. Łzy to zdrajcy. Nie ufaj im.
Loss drgnęła. Musiała to słyszeć. Poczułam iż temperatura się wzniosła. 
- Nie wierz jej. - Szepnęła Loss.
- Słyszysz to. - Stwierdziłam, bardziej do siebie.
- Tak. - Patronka wzniosła głowę ku niebu - Zostaw ją.
Zdrajczyni, nie patronka. Łzy to zdrajcy. Zapamiętaj. Ostrzegałam cię.

***

Stałam nad Grit. Byłam na dworze. Panowała noc.
- Powtarzam: zostaw mnie! - krzyknęła przerażona.
Trzymałam łapę z wysuniętymi pazurami przed jej pyskiem. Cofnęłam ją.
- Co jest..? - szepnęłam.
Odeszłam od żółtej lwicy. Tamta pognała w ciemnościach, ukradkiem zobaczyłam krew na jej ciele. Przygryzłam wargi, to się źle skończy - pomyślałam.
Pobiegłam za nią, szukając wyjaśnień. 

czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 9 - Jest nas trzech

Minęły już trzy dni, odkąd stado Grit, czyli ród Łez, osiedlił się w Głębokiej. Żyliśmy tam w ciasnocie, aż do tego dnia. Dziś mieliśmy czekać na stado, które według naszych sojuszników miało tu przybyć.
- Loss powiedziała, że przybędą - powtarzała na około przywódczyni plemienia Łez.
Szczerze? Nie ufałam jej Była zbyt dominująca. Wiem, wiem. Taki powinien być przywódca; dominujący, stanowczy, odpowiedzialny, odważny i silny. Na razie ona spełniała co najwięcej dwa kryteria według mnie; upór i samolubność. Nie myślała o innych. W ciągu tych kilku dni pokłóciła się z Dark'em o miejsce w Głębokiej. Wyraźnie nie pogodziła się z tym iż jej stado nocuje na tym terenie. Duma nie pozwalała by spała wraz z nami pod jednym dachem, nawet gdyby na dworze szalał wiatr. Dlatego wieczory spędzała na polance, twierdząc, że idzie wypatrywać Podziemnych, plemienia, które ma się z nami zjednoczyć.
- "Zjednoczenie", na razie to ja mam zjednoczoną...
- Vira! - Krzyknęła Daisy.
Przypomniało mi się, że moja przyjaciółka tu jest. Przed chwilą prosiła mnie abym powiedziała co tym wszystkim sądzę. Delikatnie ujmując, trochę się rozgadałam. Siedziałyśmy w jaskini Lavendy.
- Proszę, przypomnij mi co ja tu robię. - Powiedziałam.
Nie chętnie otworzyła buzię, gdy ziemia zagrzmiała. Od razu wybiegłyśmy z jaskini. Gdyby miała się zawalić, lepiej abyśmy nie były w środku.
Zobaczyłam jak ziemia się roztaje. Słońce powinno oświetlić dół, mimo to miałam wrażenie, że na świecie jest jeszcze ciemniej niż wcześniej. Z przepaści formują się schody. Stamtąd wychodzi brązowy lew, mniej więcej w moim wieku. Ma on czarno czerwoną, bujną grzywę i zielone oczy. Towarzyszy mu całe stado z rodu Podziemnych. Czyli jednak przyszli, pomyślałam.
Lew kopiący dołek  obrazki z bajek- To jest Cellar. - Mruknęła przyjaciółka.
Lew spojrzał na mnie i przez chwilę wydawało mi się, że ma czarne oczy, całe. Mrugnęłam, znów zobaczyłam stanowczego samca, który kroczy po schodach. Miałam wrażenie, iż skądś go znam.
- Czyli? - Daisy znów zapomniała o moich brakach w tych wszystkich patronach.
- Bóg podziemia, surowców i patron Podziemnych - westchnęła.
No tak, teraz wszystko jest jasne.
Zobaczyłam jak Grit ustawiła się przed początkiem schodów i czeka na przybysza. Zdałam sobie sprawę, ja też powinnam tam być, jako przedstawiciel Łowców.
- Musze lecieć - rzuciłam do Daisy, a ona zrobiła śmiertelnie poważną minę, bo ciągle wiedziała o moich "niespodziewanych" mocach.
Popędziłam do Grit, która miała minę wręcz zadowoloną z siebie. Gdy stanęłam obok niej, Cellar wszedł na ostatni schodek i spojrzał na mnie. Lekko się ukłonił, a przedstawicielce Łez tylko skinął głową. Ponownie odwrócił wzrok w moim kierunku.
- Heaven, długo cię nie widziałem. - Przez ułamek sekundy wyczułam ból w jego głosie, następnie tylko stanowczość. - Nie wierzysz mi.
Nie odpowiedziałam.
- Zamknij oczy, a ujrzysz.
Przez myśl przeleciało mi, że to jakiś podstęp. Mimo to postanowiłam mu zaufać. Zamknęłam oczy, jak zwykle pojawiły się biało czarne linie, przedstawiające obrazy. Wszystko było normalne, tylko  Cellar, to nie był już Cellar. Zmarszczyłam czoło, wyglądał jak te potwory z mojego snu. Te same, które mnie goniły, tyle, że on był większy, bardziej zniekształcony (prawie nie wyglądał ja lew) i straszniejszy. Miał ostrzejsze zęby, a poza tym miał cztery par oczu po każdej stronie.
Cofnęłam się i nadepnęłam komuś na łapę. Tym nieszczęśnikiem okazał się Cranny, jak się wcześniej okazało. Otworzyłam oczy, samiec się cofnął, malowało się w jego spojrzeniu przerażenie. Wiedziałam, że znów moje oczy zaczęły świecić jak słońce. Nauczyłam się to kontrolować, zamrugałam kilka razy i było chwilowo po sprawie. 
- Wierzę - powiedziałam zdecydowanie.
Cellar najwyraźniej stwierdził, że nie kłamię. Czekał i patrzał, gdzieś za mną i Grit. Lwica mnie szturchnęła, dała znak, iż mam nas przedstawić.
- Jestem Vira, a to - wskazałam na Grit. - Grit, przedstawicielka Łez.
Uprzejmie skłoniłyśmy głowami, następnie znów się odezwałam, ale dopiero wtedy gdy dostałam kuksańca w żebra.
- Zapraszamy go Głębokiej - wskazałam na największą jaskinię. - Tam omówi... no, wszystko.
Najwyraźniej Grit mi darowała, bo nic nie poczułam. Posłałam jej nienawistne spojrzenie i ruszyłam za stadem Cellara. Razem wstąpiliśmy do jaskini, wszyscy podzielili się na trzy grupy. Ja, Grit i Cellar usiedliśmy na środku w koło, za nami siedziały oddzielone rasy lwów.
- Łowcy, Łzy i Podziemni - westchnął Cellar - Niesamowite, że znów jesteśmy w sojuszu.
Postanowiłam nie pytać. Wyszłabym przed Łowcami, jak i pozostałymi na niedokształconą. Tylko ja nie rozumiałam o co chodzi z tymi wszystkimi bogami, patronami i Heaven, którą prawdopodobnie jestem. Inni chyba go rozumieli.
- Miejmy nadzieję, że tym razem Heaven nie wybuchnie. - jęknął zły na mnie.
Coo? Niby kiedy Ja wybuchłam? Co się wtedy stało? Denerwowało mnie to poprzednie życie, według Lavendy powinnam niedługo odzyskać wspomnienia pani nieba. Nie wiem czy tego chcę, ale by to wiele wyjaśniło.
- Olbrzymi i Cienie nas śledzili - poinformował bóg podziemia.
- Właściwie to ilu mamy wrogów? - Zapytałam.
- Olbrzymi dysponują bardzo silnymi lwami, ale jest ich ledwie tuzin. Cienie są sprytne, stąd ich nazwa, ilość nie jest znana.
Resztę dnia spędziliśmy omawiając taktykę. Jutro będę musiała zjawić się wczesnym rankiem. Zarówno jak ja i Grit, nie ucieszyłyśmy się tą wiadomością. Do świtu zostało ledwie pięć godzin. Na koniec "zebrania" wróciłam do jaskini Lavendy. Tam znalazłam moją opiekunkę.
- Co się stało między Heaven, a Cellarem - wymknęło mi się.
Lavenda wypuściła powietrze.
- To było bardzo dawno, moja kochana. Są dwie legendy. Pierwsza głosi, że Cellar i Heaven byli w sobie zakochani. Jako bogowie, byli kompletnym przeciwieństwem siebie. Niebo i podziemie zaczęło się łączyć, panował chaos. Rerum się to nie spodobało, zesłał na nich rozłąkę. Odtąd nie mogą się złączyć, a ten, który spróbuje połączyć te dwa przeciwieństwa... Niech go bogowie mają w opiece.
- Kto to jest Rerum? - Zaciekawiłam się.
- Oh, to jest bóg wszystkich bogów. Jest niewidzialny, ale to nie znaczy, że słaby. Włada uczuciami bogów.
- A jaka jest druga legenda?
- W każdym razie jest krótsza. Cellar się zakochał w Heaven, ale bez wzajemności. Próbował się do niej dostać, tak powstały góry. Budował je aż po sam skraj chmur. Zezłościło to panią nieba, więc zaczęła tworzyć kosmos, coś co miałoby uniemożliwić nam, lwom, dotarcie wyżej, do królestwa Heaven. Zwabiła go jak najwyżej, po kres naszych możliwości, albo jeszcze dalej. Zepchnęła go, a tamten spadł.
- Chciałabym to zobaczyć. - Ziewnęłam.
- Miejmy nadzieję, że Cellar tego nie usłyszał.
- Taak.
Chwilę po tym zasnęłam. Jednak nie obyło się bez koszmarów.

niedziela, 12 stycznia 2014

Liebster Adward

Hej!
Zostałam nominowana do 
Liebster Adward przez:
• Irma Ruszkowska KLIK
• Gabriela Szydłowska KLIK
Zasady
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz 11 pytań.

Zadane mi pytania przez Irmę:

1.Ulubiona bajka z dzieciństwa?
- Król lew, Żółwie Ninja, Kopciuszek i Spider Man.
2.Ukochane zwierzęta?
- Zdecydowanie jestem zauroczona w owczarkach australijskich i podwórkowych kotach ;)
3.Jaki typ książek najbardziej lubisz?
- Fantasy, przygodowe (akcja)
4.Twoje największe marzenie?
- Zostać pisarzem, wydać książkę no i mieć szczęście w życiu.
5.Ulubiony kraj?
- Hiszpania i Grecja
6.Wymarzona praca?
- Pisarz, architekt
7.Co cię wzrusza?
- Zależy w jakim znaczeniu np. zakończenie filmu (obojętnie czy tragiczne czy szczęśliwe, zawsze płaczę, bo się skończył)
8.Wolisz wampiry czy zmiennokształtnych ze zmierzchu?
- Jestem anty fanem Zmierzchu, ale wolę wilkołaki
9.Najgorszy wypadek jaki ci się przydarzył?
- Skręcenie ręki i kleszcz w głowie, no i oczywiście zjedzenie Seven Days (chodzi o rzyganie prawie przez miesiąc, odtąd tego nie jem xD)
10.Ulubiona potrawa?
- Spaghetti
11.Czy jesteś singlem/singielką?
- Zbyt skomplikowane xDD


Zadane mi pytania przez Gabrielę:

1. Czemu postanowiłaś/łeś założyć bloga?
- Natchnęło mnie, poza tym spodobały mi się inne blogi z tym tematem.
2. W jakim wieku zaczęłaś/łś pisać?
- Zależy co. Ogólnie bloga to gdy miałam dziesięć lat (teraz mam 3naście)
3. Na urodziny chcesz dostać.
- Tablet graficzny
4. Czytasz książki?
- Oczywiście, jestem uzależniona jak niektórzy uzależnieni narkotykami *O* 
5. Twój ulub. film.
- Mogłabym wymieniać i wymieniać np. Legion, Harry Potter, Percy Jackson, Jestem numerem cztery, Hobbit... ehh
6. Masz zwierzątko?
- Tag. Mam psa i chomika. Miałam ponad dwadzieścia chomików xD dlatego, że po za wiedzą innych postanowiłam moje chomiki Alvina i Brytni (św pamięci obojgu) zostawić w jednej klatce; dwa razy w ciągu roku...
7. Twój ulub. przedmiot w szkole.
- Polski, plastyka, przerwa, niemiecki (to chwilowo)
8. Na imię chciałabyś/chciałbyś mieć...
- Lena, Maddie lub Frances...
9. Czy twoim mottem mogłoby być "Życie jest po to by się śmiać. Nie płacz" ?
- Oczywiście, że nie! Ludzie muszą płakać. Gdyby nie płakali, a się śmiali to nikt nie byłby poważny... Przez śmiech mogłoby być więcej przykrości niż normalnie...
10. Zaobserwujesz tego bloga?
- Twojego? Okej
11. Czytasz mojego bloga?
- Czytałam kiedyś, zgubiłam ostatnio LINK teraz znów zaczynam.

Moje pytania:
1. Masz rodzeństwo?
2. Ulubiony rodzaj filmu?
3. Zmierzch, Dary Anioła czy Harry Potter?
4. Ulubiony kolor?
5. Owoc czy warzywo?
6. Ulub. kraj?
7. Jaki chciałabyś/chciałbyś mieć kolor włosów?
8. Ulubiona liczba/szczęśliwa?
9. Pies czy kot?
10. Jesteś na coś uczulony/a?
11. Co uważasz o żółtych Martensach?

Nominowani przeze mnie:
1. Szczerbatek
2. Karolina Love
3. Frank
4. Daktylk_A
5. Martinia03
6. -
7. -
8. -
9. -
10. -
11. -

sobota, 4 stycznia 2014

Drugi blog "Pantera imieniem Animis"

Chciałabym wam przedstawić drugi blog. Jest on o młodej panterzycy Animis. Więcej wam nie zdradzę, bo dowiedzieć się możecie o niej już z pierwszego rozdziału. Jeśli spodobała się wam opowieść o Virze, na pewno polubicie też Animis. Serdecznie zapraszam:


Pantera imieniem Animis

Ps. Spokojnie, opowieść o Virze nie jest zakończona ;)