Pół roku później.
Dzień zaczynał się jak w dniu mojego urodzenia. Tyle, że szczęśliwa nowina była już wczoraj. Mianowicie pozwolono mnie i Luce wyjść bez kontroli rodziców. Och, jaka ja byłam szczęśliwa! Wcześniej wychodziłam tylko z opiekunem. Rodzice twierdzili, że księżniczka nie powinna się narażać. Jednak, to był ten dzień!
Wychodząc ze jaskini przypomniałam sobie o czymś. Zawróciłam i obudziłam siostrę.
- Już wstaje - mruknęła.
- No choć!
Pociągnęłam za jej ucho. Zaspana, wstała i ruszyłyśmy do wodopoju. Zatrzymałam się.
- O co chodzi? - niezrozumiała
Wskazałam na źródełko. Teraz to obie się wystraszyłyśmy. Źródło, a raczej jego pozostałości zostały zakopane.
Natychmiast ruszyłyśmy poinformować rodziców. Jak widać było, spali. Lucka ciągnęła za ucho tatę, a ja szturchałam za łapę.
- Tato! Nie ma wody! - piszczałam
Gdy się wreszcie obudził, postanowił podejść i zobaczyć. Wielkie było jego zdziwienie. Odszedł do jaskini i począł budzić lwy.
Spróbowałyśmy dokopać się do wody. Niestety to też nie pomagało. Powoli zasychało mi w gardle. Siostra zmęczona, siadła i powiedziała:
- Nie warto dalej kopać tam nic nie... - urwała.
Do dziury napłynęło trochę wody. Natychmiast wyszłam z kałuży i zaczęłam pić. Dużo tego nie było. Obie wysuszyłyśmy je ponownie.
Podeszłyśmy do baobabu - jedynego w tym miejscu. Ona schowała się w cieniu, a ja wdrapałam na szczyt. Leżałam tak chyba z godzinę, aż ujrzałam pędzącą do nas lwicę. Altura wyhamowała w piasku. Zdyszana powiedziała:
- Zbieramy się przy skale, wasz tata coś ogłosi.
Wymieniłyśmy siostrzane spojrzenia i zdecydowałyśmy, że lepiej się nie pytać. W końcu dowiemy się co to wszystko ma znaczyć.
Miałam rację. Wokoło skały zgromadzili się wszyscy ze stada; lwice, lwy i lwiątka. Tatko stał na skale by wszyscy go widzieli i słyszeli. Zachrypniętym głosem zaryczał:
- Nadszedł ten czas. Czas zmienić dom.
Lwy zmarkotniały. Natychmiast zaczęli się wszyscy zbierać, tak by lwiątka były w środku stada. Lwice na około, a lwy patrolując jakiś kawałek dalej. Wepchnięta w sam środek, nie protestowałam. Ruszyliśmy. Na początku wędrówka, przez sam środek pustyni, nie była ni ciekawa ni nudna. Po godzinie maszerowania, jedna z lwic krzyknęła i ruszyła do przodu.
- Tam! Płynie rzeka! Chodźcie! Szybciej! - poganiała.
Dziwne to było. W oddali nic nie było! Tylko piaskowa pustynia (tak powiedziała Lucka). Lwica cofnęła się i zaczęła popychać jedno z lwiątek, by szło szybciej. Następnie mama dogoniła ją i tłumaczyła:
- Tam nic nie ma, to jest fatamorgana - mówiła.
- Zobaczcie! Tam! Nie tak daleko! - trzymała swoje.
Po kilku minutach zrozumiała i cofnęła się do stada. Chyba było jej wstyd, bo stanęła przy samym końcu. Po chwili odezwała się znowu:
- Burza piaskowa za nami!
Nie zareagowałam na to. Uznałam, że to znów fatamorgana. Kolejna lwica odwróciła głowę.
- Zbliża się, jest blisko!
Dopiero potem postanowiono sprawdzić.
Do nas pędziła ciemna chmura pyłu. Szybko znaleźliśmy się w samym środku. Piasek nie przyjemnie uderzał o każde miejsce. Bolało to, tak jak by tysiące małych szpilek przebijało się przez futro i docierało do skóry. Rozproszone stado rozdzielało się na coraz mniejsze części. W oddali słychać było ryki lwic. Z zamkniętymi oczami pędziłam w nieznane. Od czasu do czasu otwierałam je z nadzieją, że zobaczę rodzinę, lub chociaż schronienie.
Nagle straciłam równowagę. Runęłam w jedną z dziur, mój krzyk zgłuszył piasek który natychmiast napełnił się w mojej buzi. Na plecach jechałam do podziemnej jaskini lub czegoś innego. Przynajmniej tam było mniej piasku.
Ojej, szkoda, że lwy musiały zmienić dom:( Ale dobrze, że tak wcześnie się zorientowali, inaczej mogliby umrzeć z pragnienia! Mam nadzieję, że ich nowy dom będzie lepszy niż poprzedni:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na nowy post na : lwia-skala.blogspot.com
D
a
m
u
♥
Mam nadzieję, ze wszystko skończy się dobrze.Pisz szybko nastepna notkę, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRozdział superaśny. Szkoda, że zmieniały dom :(
OdpowiedzUsuńOby nowy dom był o niebo lepszy od straego, szkoda mi lwów :(
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowego bloga:
zyciegepardow.blogspot.com
Wow! Blog jest super a ta opowieść bardzo ciekawa. Oby ten nowy dom był lepszu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuję;)
Woah, nie spodziewałam się, że to opowiadanie może być tak, tak ciekawe i wciągające! Pisz szybko ciąg dalszy, bo nie wytrzymam. Wszystko musi skończyć się dobrze all right? Bo się fochnę :p
OdpowiedzUsuńŚwietny blog. :) Będę wpadać częściej. Obserwuję. :D
OdpowiedzUsuńProszę, reklamuj swój blog w Spamie, jeśli jest akurat na moich blogach, a nie na stronie głównej ;)
Mimo iż dopiero 2 rozdziały to bardzo mi się podoba : ) Oby tak dalej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWow!!!Extra ale może dawaj więcej fotek lwów
OdpowiedzUsuń